Historia pewnej szafki...
Dawno, dawno temu (prawie 2 lata temu) Inwestor popełnił takie dzieło. Na chwilę, żeby można było korzystać w pełni z łazienki.
Na początku cieszyliśmy się z tego jak dzieci. W końcu to była pierwsza czynna umywalka w domu, woda leciała, odpływ działał. No cud, miód i orzeszki.
Jednak z kolejnym mijającym miesiącem ta piękna szafka przestawała nam pasować do reszty domu i po wielkiej miłości jaką darzyłam ją na początku zaczynała mnie delikatnie mówiąc poważnie wnerwiać ....
I o to w styczniu tego roku nastąpił jej kres.
Wyzwaniem był blat, bo nie dość, że wiszący, to jeszcze obłożony szklaną mozaiką na papierze (z resztą kupioną też 2 lata temu, zupełnie w ciemno. Gdybyśmy wiedzieli co to za ustrojstwo nigdy w życiu byśmy tego nie kupili).
Aaaa, w między czasie na bocznej ścianie mężuś położył płytki. Miało ich tam nie być, ale ściana jednak się chlapała i płytki muszą tam być.
Szuflada górna cała - niedzielona. Fajna, nie??
Wszystko to dzieło mojego męża. Sam wszystko zainstalował, przykleił, zrobił szafkę.
Dumna jestem!!